Oddech juniora młodszego powoli się uspokaja, a zawieszone na piersi usta podrygują lekko dając mi znać, że odleciał już do krainy snów. Śnię razem z nim, choć ja na jawie. Moje sny są bardziej świadome, bo scenariuszem dla nich są niezrealizowane plany.
Po raz tysięczny przechadzam się między obrazami, które wryły mi się w podświadomość, inspirując i dręcząc. Dłonie, woda, ucieczka, wiatr, królowa. Dziś projektuję dla niej koronę. Widzę jak liście splatają się z jej włosami, zastanawiam się nad konstrukcją i doborem kwiatów.
Patrzę na swoje fotografie wiszące na ścianach miejsca idealnego i na siebie pośród nich. Jaką założyłabym sukienkę? Układam słowa krótkiej przemowy i zastanawiam się nad uczciwością zdań, które wychodzą z moich ust. Kto by stał przede mną? Kto chciałby patrzeć na te obrazy z mojej głowy? Czy dla kogoś bycie ze mną w tej chwili byłoby na tyle ważne, by przyjechać określoną ilość kilometrów do miejsca idealnego?
Buduję tą opowieść i wszystkie pytania z dzieckiem u piersi i jedyne czego jestem pewna, to że mój syn zasnął w błogiej nieświadomości chaosu w głowie jego matki.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh61YYay-g2VJvKEu5v7AnrA3I1gWTHbhr6WSSwGmHZ-L_qUzPeDw9cTkmgbrLSwl0bDmUXcNcDcnXUokg-4cHuC-Rskralt90gsxojWpLG3U_C3tTiPDlzYOLJ_RQmFJGCkZ1SuyNPKS4/s1600/ANITKA+POKRZYWNIK-112.jpg)
fot. Justynka Zduńczyk