Stopień rozgrzania skóry sięgał górnych granic. Świadczyły o tym moje purpurowe policzki i litry wypijanej regularnie wody. Chowałam się pod liściastymi ramionami strażników cienia i poznawałam historię życia Diane Arbus. Najbardziej cieszyły małe wyprawy. Ta w poszukiwaniu miejsca, w którym kiedyś stał obóz, czy przeprawa kajakiem na drugą stronę jeziora, tylko po to, by napić się mrożonej kawy i zjeść gofra z owocami. Uciekaliśmy od zgiełku świętujących Dni Sławy i plaż zbombardowanych przez wielbicieli relaksu w tłumie. Odkrywaliśmy nowe zakamarki pobliskich borów i czystsze plaże, przyjemniejsze dla bosych stóp. Zostawiliśmy tam kawałek naszej wspólnej historii. Wrócimy za jakiś czas, by cieszyć się jej wspomnieniem.
Plaża w Sławie, na której nie bywaliśmy.
PS Awansowałam na narzeczoną :-)
PS Awansowałam na narzeczoną :-)