Tak dawno nie pisałam, że nawet nie próbuję nadrabiać zaległości. Lato się skończyło. Było pełne nowych wyzwań, wizyt młodszej siostry, ale przede wszystkim - pełne zdjęć. Nie będę wyliczać ile reportaży i sesji zrobiłam, ale uwierzcie mi, że sporo i takiego wyniku nie miałam od lat. Dysk ugina się pod ciężarem surowych obrazów czekających na dopieszczenie, a ja opracowuję system załamywania czasoprzestrzeni, żeby znaleźć sposób na pogodzenie kilku etatów. Fotograf, mama, przyszła żona. Kalendarz wskazuje już miesiąc, w którym złożę przysięgę, a chwila na przygotowania ma się pojawić dopiero za chwilę.
To nie jest narzekanie, to nawet duma. Jestem dumna z siebie, z tego, że wspinam się na wyżyny swoich umiejętności organizacji czasu i energii i że w tym wszystkim znajduję przestrzeń dla pomalowanych rzęs i codziennego wyznania miłości. Pędzę, ale szczerzę się przy tym jak dziecko. Jak dziecko po porządnej tabliczce czekolady.
.jpg)
Część efektów ostatnich sesji znajdziecie tutaj:
.jpg)
To nie jest narzekanie, to nawet duma. Jestem dumna z siebie, z tego, że wspinam się na wyżyny swoich umiejętności organizacji czasu i energii i że w tym wszystkim znajduję przestrzeń dla pomalowanych rzęs i codziennego wyznania miłości. Pędzę, ale szczerzę się przy tym jak dziecko. Jak dziecko po porządnej tabliczce czekolady.
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
Część efektów ostatnich sesji znajdziecie tutaj:
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)