W głowie szukam początku dla potoku myśli, które przelewają się między obowiązkami. Przed oczami staje mi zapłakana małolata w dziecięcym pokoiku dwa-na-dwa metry z tapetą w klauny i trąbki. Ma trochę ubrań, książkę, materac do spania i lęk przed współlokatorami, którzy wpasowują się w stereotypy o Polakach za granicą. Płacze za domem, normalnym jedzeniem i tak ogólnie - w poczuciu beznadziei. Powiedziała, że rzuca studia i ku przerażeniu zatroskanej matki postanawia wyjechać, żeby zarobić na swój pierwszy aparat. Chodzi więc codziennie do tej cholernej fabryki plastiku i wtapia gwinty, w cholernej blaszanej hali bez klimatyzacji, w cholernie upalne lato. Bardzo nie lubi swojej ówczesnej codzienności i aby dać upust swojej frustracji, robi schizofreniczne autoportrety i krótki reportaż o autystycznym chłopcu z sąsiedztwa i jego siostrze z wiecznie smutnymi oczami.
Te kilka zdjęć to był na tamten moment cały mój świat. Fotomontaże zrobione sprzętem gorszej jakości niż aparat w obecnym telefonie. Ale to byłam ja, cała popaprana ja. Przelałam swoje emocje najlepiej jak umiałam i - o zgrozo - postanowiłam poddać je wirtualnej ocenie. Niewielu zrozumiało. Lata na portalach dla młodych artystów, gdzie fachowcy przekrzykują się krytyką i dobrymi radami dały mi tylko tyle, że po jakimś czasie nauczyłam się ignorować jedno i drugie. Na całe szczęście trafiłam na dobrych ludzi, którzy pomogli mi skupić się na tym, że to co robię jest moje. Nikt inny nie był ze mną w tym cholernym pokoju w klauny.
Dziś jestem w dobrym miejscu. Odporna, pewniejsza, ze zdecydowanie lepszą tapetą w sypialni. Widzę jednak jak wiele osób jest jeszcze tam gdzie ja byłam parę lat temu. Piszę więc tę bardzo głęboką myśl, która niech się niesie i rozbrzmiewa w głowie, gdy przyjdzie kolejny kryzys:
Olej i rób swoje.
Te kilka zdjęć to był na tamten moment cały mój świat. Fotomontaże zrobione sprzętem gorszej jakości niż aparat w obecnym telefonie. Ale to byłam ja, cała popaprana ja. Przelałam swoje emocje najlepiej jak umiałam i - o zgrozo - postanowiłam poddać je wirtualnej ocenie. Niewielu zrozumiało. Lata na portalach dla młodych artystów, gdzie fachowcy przekrzykują się krytyką i dobrymi radami dały mi tylko tyle, że po jakimś czasie nauczyłam się ignorować jedno i drugie. Na całe szczęście trafiłam na dobrych ludzi, którzy pomogli mi skupić się na tym, że to co robię jest moje. Nikt inny nie był ze mną w tym cholernym pokoju w klauny.
Dziś jestem w dobrym miejscu. Odporna, pewniejsza, ze zdecydowanie lepszą tapetą w sypialni. Widzę jednak jak wiele osób jest jeszcze tam gdzie ja byłam parę lat temu. Piszę więc tę bardzo głęboką myśl, która niech się niesie i rozbrzmiewa w głowie, gdy przyjdzie kolejny kryzys:
Olej i rób swoje.
Circus, 2006r.