Obudź się
Wdzięczna za spokój, dobre życie i rodzinę rozgościłam się w swojej codzienności. Rozleniwiłam się szczęśliwie. Cały problem tej radości polega na tym, że dotychczasowe doświadczenia życiowe, pokazały mi, że najłatwiej, wręcz odruchowo, tworzy się z nieszczęścia. Łzy nawadniają idealny grunt pod kiełkującą wolność myśli, bezgraniczne oddanie emocjom. Bardzo łatwo jest popaść w uzależnienie od tej niedoli, bo przecież pozwala jednocześnie tak bardzo stać się wolnym. Złamane serce, wściekła krew, nie poddają się regułom. Pieprzą granice, późne godziny nocne i sączą się z nieukrywaną satysfakcją, dając chwilową ulgę i jednocześnie pragnienie na więcej.
A teraz jestem w tej swojej krainie szczęśliwości z drobnymi potknięciami. Gdzie tu dramat, otwarte rany i wycie do księżyca. Nie ma. I cholera jasna, niech nie będzie. To co przyniosły mi ostatnie lata to najcenniejsze, co w życiu osiągnęłam i jeśli to zabrało mi moją smutną, choć aktywną, twórczość, niech odejdzie ona bezpowrotnie. Jest jednak pustka w tym wszystkim. Pustka która drapie od środka. Początkowo przeciągała się leniwie, uśpiona regularnym rytmem dnia, jednak z każdym dniem wierci się coraz bardziej. Odbija się od serca, wbija się w duszę, kręci niebezpiecznie po głowie. Z pewną dramaturgią zwierzam się mężowi z mojego braku spełnienia. Z niewystarczającym tworzeniem, wielkimi oczekiwaniami. Jak sfrustrowany malarz mam ochotę podrzeć swoje dotychczasowe prace i bluzgam do lustra, bo ciągle to tak bardzo za mało. Bo ciągle to twórczość dla kogoś, a nie dla mnie samej. Pragnę egoistycznie zatracić się w swojej baśni. Zyskuję odwagę, by przyznać się do tego sama przed sobą. Chcę być egoistką. Stworzyć coś, co będzie ucieleśnieniem moich snów. Dla mnie. Przyszła odwaga, a zaraz za nią ściana, z którą ciężko było się zmierzyć. Przecież ja nie wiem, o czym marzę, zapomniałam czym są sny, uśpiłam wilka. Tylko ten księżyc pozostał i coś, co nieustannie sprawia, że nie mogę oderwać od niego wzroku.
Wróciłam do książek, powoli odzyskuję dawne wizje, buduję historie, zaczynam znów widzieć. To było moje lekarstwo. Dopełnienie. Wróciły też sny, póki co głównie ranią i wywołują drżenie rąk, ale to nie szkodzi, strach też budzi słowa.
39 komentarze
Aife, jest w Twoich oczach ten specyficzny rodzaj smutku, zdradzający ogromną (nad)wrażliwość, jaka siedzi w Twojej duszy. Tak bardzo to lubię, tak bardzo jest mi to bliskie, mimo tego, że na co dzień uśmiecham się szeroko. To Ci nigdy nie zginie, może tylko na chwilę przysnęło.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że moja siostra ma takie oczy właśnie, z ładunkiem wrażliwości godnym bomby atomowej. Strach pomyśleć, kiedy w nią uderzy.
UsuńDoskonale Cię rozumiem... Też czuje się niespełniona choć mam duszę artysty. I nie potrafię się w tym odnaleźć.
OdpowiedzUsuńNatalia
Jakbym czytała swoje myśli !!!.To, co napisałaś jest tak bardzo,bardzo mi bliskie. Drażni os środka, nie pozwala zasnąć, bo ta twórczość, którą tworzę, to wciąż za mało !.
OdpowiedzUsuńBrawo Anita, jak zwykle pięknie napisane ! :))))
Nie potrafię przekazać słowami tego jak bardzo dziwnie smutno się czuję po tym wpisie. Najbardziej frustrujące jest to, że mam ochotę przeczytać książkę, pierwszą z brzegu, żeby wywołać w sobie jakieś emocje, ale żadnej nie potrafię zacząć...
OdpowiedzUsuńMi pomogła przeczytana po raz kolejny Córka Czarownic, a po niej Poniedziałkowe Dzieci. Może i Ciebie któraś odblokuje.
UsuńOgromnie Ciebie brakuje w tej przestrzeni i tych Twoich pieknych zdjec!
OdpowiedzUsuńPięknie napisane... Myślę, że czasami wydaje nam się, że możemy wszystko, a potem życie każe nam wybierać i jakąkolwiek decyzję byśmy nie podjęli- coś na tym ucierpi, czegoś nam zabraknie, za czymś zatęsknimy. Nie da się inaczej.
OdpowiedzUsuńDostojewski mówił, że jeśli coś było dla nas na tyle ważne, że nie możemy o tym zapomnieć, to musi wrócić. W innym czasie, być może w innej formie, ale wróci.
Życzę Ci mnóstwa małych, codziennych radości oraz siły do realizacji swojej pasji :)
Ściskam znad morza!
Proste i bardzo trafne słowa Dostojewskiego, mądry facet :)
UsuńJeszcze wrócisz do siebie.Ok 4 r.ż. mały będzie stawał się odrębnym człowiekiem, a ty będziesz miała coraz więcej własnej przestrzeni w sobie. A teraz zatracaj się w tej magicznej więzi łączącej matkę z synem i powodzenia :*
OdpowiedzUsuńWięź z synem z całą pewnością nie ucierpi, jeśli oddam się częściowo samej sobie, to działa wręcz odwrotnie. W sumie tu nie chodzi o powroty, a o krok na przód.
UsuńAife, czuje dokladnie to samo...naprawdę. Mimo, że moja sytuacja zawodowa i zyciowa nie jest taka sama jak Twoja. Dobrze, ze nie jestem sama. Wszystkiego dobrego! :)
OdpowiedzUsuńa dla mnie torche grafomaństwo.
OdpowiedzUsuńZawsze będziesz podążać drogą swojej baśni i serca. Zbyt piękna i dzielna z Ciebie Wilczyca...W dodatku o aksamitnym sercu i z duszą tak miękką i lekką :) moc magii, pozdrawiam, Marta
OdpowiedzUsuńObserwuj, słuchaj, wokół nas tak wiele jest emocji, uczuć. Przelewają się, mieszają jak farby spontanicznie rozlane na płótno. Zobacz w ludziach barwy, ich przejmujący smutek, tragedie, wzruszenia i radości. Przestań przez chwilę myśleć o swojej codzienności, a od tego, co też pewnie jest banałem dla innych, Tobie zakręci się w głowie. Myślę, że wrażliwość, która jest Twoją mocą i darem pozwoli Ci ukraść trochę barw z obcych dusz.
OdpowiedzUsuńTo prawda, że drugi człowiek niesie w sobie ogrom inspiracji, trzeba jednak być pośród ludzi, żeby móc ich obserwować.
UsuńPiękne rzeczy tworzą się z cierpienia. Tak. To prawda. Może wtedy jest łatwiej, bo to łatwiej z nas wychodzi - na papier, na zdjęcia, na słowa. Przecież wszyscy wiemy, że "artystyczne dusze" zawsze mają w sobie coś w neurotyków. Rozumiem Cię zupełnie, w stu procentach. Na początku wszystko wychodzi spontanicznie i naturalnie. Gdy zaczynamy zarabiać na naszych talentach, to mimo, że jest to piękne i daje nam satysfakcję, czujemy pustkę. Tak. Tę, o której wspomniałaś. I nawet tworzą się wyrzuty sumienia, że pewnego dnia chcielibyśmy wrócić do tych okresów smutku, nostalgii, refleksji, kiedy nam się dobrze tworzyło to, co tak sobie ceniliśmy. Gdy przychodzi nam wejść na komercyjny rynek, dawać innym nasze umiejętności i czarować ich świat, musimy się pogodzić z tym, że ten świat będzie musiał być idealny, piękny, jasny i radosny. Przecież nikt nie chce smutnych zdjęć ze swojego ślubu, nikt nie chce ciemnych portretów nacechowanych naszymi najgłębszymi tajemnicami, ani kartek na urodziny dla dziecka z płaczącą sarenką ;) I najgorsze jest to, że nagle nie mamy czasu... wydaje się, że gdy będziemy mieli już parę dni wolnego, to weźmiemy się za to, co wychodzi prosto z nas, z naszego serca.... a to niestety jest cieżkie do zrealizowania... bo jest też zwykłe życie, obowiązki i zwyczajna potrzeba odpoczynku... A i jesteśmy już tak przesyceni tonami obrazów, że zwyczajnie nie chce nam się patrzeć, wytężać zmysłów....
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci trochę chwil dla siebie. Powrotów. Odkrywania siebie na nowo. Trochę egoizmu. Zamknięcia się w swoim świecie.. :)
Na szczęście podczas tworzenia, wyłapywania tego szczęścia u swoich klientów, część tej radości przechodzi na mnie, problem w tym, że tak naprawdę nie jest ona moja, dlatego szybko ulatuje.
UsuńDokładnie wiem o czym mówisz... Gdy robi się np. zdjęcia ślubne, to jest ferwor, radość, szaleństwo :) I to przynosi wiele dobrego, w końcu robimy to, co kochamy. Ale to, co ma się w głowie, autorskie projekty, myśli, zdjęcia itd., to zupełnie co innego, i po tym zostaje pustka...
UsuńBardzo dobrze Cię rozumiem, choć ja swojego szczęścia jeszcze nie zbudowałam. Zawsze czegoś brak.
OdpowiedzUsuńOsiągnęłaś już wiele, teraz wystarczy chcieć, by zrobić kolejny krok. Gorzej, jak się nie wie, czego dokładnie się chce. Ale Ty jesteś silna i kreatywna, więc niebawem to odkryjesz ;) Trzymam kciuki!
Tez bylam kiedys wolna..duchem i zawodowo..ale szukalam gniazda..wpasnej nory..miejsca do ktorego chce sie wracac a raczej ludzi go wypeniajacego..mam niemeza i corke i na kilka lat pochloneli mnie calkowicie i to bylo i jest normalne..cudowne..oddanie sie drugiemu czlowiekowi tez wiele uczy..wyostrza zmysly..buduje spokoj..to jakies dziwne twory wmawiaja nam ze wszystko mozna na raz..juz..od razu..praca dziecko dom pasje wszystko w jednym kotle by gonic za kasa..za slawa..za czyms...a prawda jest gdzies daleko...jest czas na wolnosc i poszukiwania..czas na macierzynstwo..czas na realizowanie siebie.. i mimo ze ciagle cos dzialam i ogarniam rozne temty na raz swoje demony uspilam na chwile po to by czerpac z tego co jest teraz...nie gonic..wiem ze sa i wiem ze wyjda w koncu..ale jak wiele daje mi mysl ze..NIC TAK NAPRAWDE NIE MUSZE ;-) moge tylko chciec...
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekac, Twoja tworczosc znow rozwinie skrzydla. Jestes dla mnie niesamowita inspiracja. Marzy mi sie, rzucic kiedys szum miasta chocby na tydzien, przyleciec na koniec Polski do Twoich lasów i porozmawiac z Toba. Chcialabym Cie sfotografowac, sprobowac przedstawic Twoja magie w moich oczach.
OdpowiedzUsuńOkolice mamy piękne, a i kawę gdzieniegdzie dobrą :)
UsuńA może to etap przejścia i transformacji, i ta nowa jakość która przyjdzie będzie karmić się szczęśliwą miłością i wzrastać na szcześćiu. My się zmieniamy, świat dokoła i świat wewnątrz też, także nasza sztuka z koniecznośći musi się zmienić. Rozumiem frustrację tymczasową, ale już patrzę z ekscytacją na to co przyjdzie. Nie ma nocy bez dnia.
OdpowiedzUsuńTak też myślę :)
UsuńZawsze przychodzi taki moment gdy jest swojsko czarodziejsko i wydaje nam się ze i nudno. Ja w sojej karierze mamy miałam moment gdy się pytałam samej siebie to już to? tak wygląda bycie mamą? Tyle? Monotonne to było wiało nudą. Te nudy z dzieckiem sa chwilowe mam wrazenie ze im starsze to wiecej sie dzieje więcej można z nim zrobić i jest coraz lepiej fajniej i inspirujaco.Ciesz się chwilą zaraz coś nowego wyskoczy.
UsuńZaglądam tu od liceum i ciągle, nieustannie temu zaglądaniu towarzyszy ten sam zachwyt <3
OdpowiedzUsuńPamiętam Twoją "drogę kariery" w sieci od szafiarskiego bloga, który pokochałam całym sercem od pierwszego kliknięcia. Byłaś też częścią mych artystycznych zmagań, kiedyś bowiem miałam przyjemność narysować Twą podobiznę, która do dziś dumnie spogląda z digartowej galerii ;) Ostatnio, kiedy wspominałam Twoją dawną aktywność, dzisiejsze wycofanie widziałam raczej jako siłę płynącą z pokory wobec płynności czasu. Siłę, której trzeba aby tzw. blichtr sukces nie stał się tyranem codziennej wolności.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji, polecam również książkę "Ciężarna dziewica"- Marion Woodman. Rzuca nowe, psychoanalityczne spojrzenie na całą-tą-niemoc-twórczą z którą boryka się tak wiele z nas. Odkrycie tej pozycji uważam za moje małe zdobycie bieguna i mimo, że wtargnęła do mego życia jak huragan, rozrzucając wszystko po kątach. Układanie nowej historii z tych samych elementów uważam za oczyszczające wyzwanie!
Pozdrawiam gorąco!
Iza
Bardzo mi miło, że tak to odbierasz, szukałam dystansu, by nie zatracić sensu i uczciwości wobec czytelnika i samej siebie. A książkę na pewno przeczytam, dziękuję za polecenie.
UsuńŚwietny wpis!
OdpowiedzUsuńBardzo polecam Ci wykonanie tego testu: http://www.enneagram.pl. Potrafi wiele o nas powiedzieć i nawet naprowadzić (u mnie tak było). Jako, że wiele Twoich myśli jest mi bliskich, to podejrzewam że jesteś 4 (ja 4w5). Daj znać jaki jest rezultat!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Wszyscy zachwycają się Twoim spojrzeniem ze zdjęcia - nie mogę mu nie ulec, mówi więcej niż cokolwiek na świecie.
OdpowiedzUsuńJako skrajna introwertyczka przez wiele lat miałam taki problem, że pomimo ogromnej potrzeby tworzenia, bałam się pokazywać to ludziom. Wcale nie kierował mną strach, że ktoś zarzuci mi brak profesjonalizmu, czy też jakieś niedociągnięcia. Bałam się, że ta cząstka mojej duszy, którą zamieszczam w tworzonych przeze mnie przedmiotach, nikogo nie zainteresuje, "nie przemówi" do nikogo. Dlatego chowałam się z moimi marzeniami i ich realizacją przed ludźmi.
OdpowiedzUsuńNa szczęście udało mi się przełamać tę pierwszą barierę! Pokazuję ludziom co tworzę i spotykam się z bardzo dobrym przyjęciem :) Cały czas pojawiają się nowe przeszkody, które muszę pokonywać, ale już przynajmniej wiem, że warto :)
Ps. od zawsze uwielbiam Twoje zdjęcia, ich klimat bardzo pasuje do tego, co siedzi gdzieś tam we mnie. Chciałabym móc je częściej oglądać, czego życzę i Tobie, i sobie :)
proszę, nie.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że to głównie w naszym , "zachodnim" kręgu kultu kulturowym pokutuje przekonanie, że prawdziwa sztuka musi jak perła zrodzić się z cierpienia, że jedynie wytwory szarpiącego się, nieszczęśliwego i jednocześnie napompowanego do granic możliwości ego są coś warte. Jeśli spojrzysz na sztukę dalekiego wschodu, najpiękniejsze dzieła są zrodzone z harmonii, spokoju, szczęścia , które bierze się z poczucia jednosci z wszechświatem, a nie swojej wyjątkowości i emocjonalnej szarpaniny - w obydwu kierunkach. A pustki nie trzeba się obawiać, można ją kontemplować. Najlepszy łucznik w pewnym momencie odkłada łuk i zapomina , czym sa strzały i wtedy staje się prawdziwym MIstrzem.
OdpowiedzUsuńJest taka pustka, która nie jest brakiem, jest ciszą, spokojem nieskończonym poza pojęciem spokoju, jest pierwotną nieskończoną naturą, bez początku, bez końca. I w tej pustce wszstko, wszystkie przejawy życia, cała zmienność wszechświata, wszyscy wizujący nas goście : emocje, wspomnienia, historie, pragnienia pojawiają się na krótką chwilę. Boimy się pustki, boimy się odpuścić, bo wtedy część naszej codziennej identyfikacji może umrzeć. Ale ta śmierć tworzy przestrzeń, pustkę, tak, że odwieczna harmonia, ta która jest często przesłonięta przez dynamicznie zmienną wierzchnią warstwę rzeczywistości, może zamanifestować się znacznie piękniej.
OdpowiedzUsuńMoże czas właśnie na taką zmianę postrzegania?
Słowo o pustce sprowokowało:
https://www.youtube.com/watch?v=gwcRSqGvggc
Świat książek to najpiękniejsza ucieczka, natychmiastowa ulga i oderwanie od rzeczywistości:).
OdpowiedzUsuńPS piękne zdjęcie:)
Świetny post :)
OdpowiedzUsuńJesteś piękna.
OdpowiedzUsuń