Apel poranny
Otworzyłam oczy w momencie, gdy wskazówki tworzyły linię rozcinającą tarczę zegara dokładnie w jej połowie. Parę chwil później szłam już w kierunku samochodu nie mogąc się odpędzić od myśli, że podobne powietrze było wiele lat temu, gdy gramoląc się z namiotu w środku lasu, poprawiałam beret i z zaspanych słów próbowałam ułożyć formułkę meldunkową. Nigdy nie byłam harcerką, ale to właśnie na kwaterkach i obozach harcersko-podobnych spędziłam prawie całe, najlepsze, dzieciństwo.
Minęło kilkanaście lat, a pobliski las i wczesna, letnia pora znów otoczyły mnie tamtą beztroską aurą. Na koniec lipca planuję uciec na chwilę od miasta i odwiedzić ponownie rejony jeziora Sławskiego, las w Radzyniu i koniecznie zjeść pierogi u Pani Bożenki w Kuźnicy. Niedaleko ośrodka Igiełka, gdzie mieliśmy stołówkę, było wejście do lasu z udeptaną ścieżką, która prowadziła do obozu. Zastanawiam się, czy uda mi się tam trafić po tak długim czasie.
Od tygodni marzę o wpatrywaniu się w gwiazdy leżąc na pomoście. Miałam tylko jedno życzenie do tych spadających, ale... ono już się spełnia.
22 komentarze
O matko :)Nie wierzę własnym oczom, Radzyń i Sława! Moje całe dzieciństwo (pierwszy raz byłam tam jeszcze w brzuchu mamy ;))... Dziadek jest meteorologiem więc jeździliśmy do tych domków/baraczków koło stacji IMGW w Radzyniu nad samym jeziorem (mija się ją w drodzę na Igiełkę), teraz mamy nieopodal działkę.
OdpowiedzUsuńWybieram się tam w ostatni weekend lipca :)
Dobrze kojarzę tę stację, obozowicze chodzili tam, żeby się trochę doedukować ;) A co do weekendu to jest w takim razie duża szansa, że się miniemy gdzieś na leśnej ścieżce :)
UsuńAż poczułam ten sam zapach, o którym piszesz... :) Wypoczywaj i... wypoczywaj Aife! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, tak zamierzam ;)
UsuńNie chcę wyjść na niewdzięcznicę, ale... co tak skromnie? ;)
OdpowiedzUsuńWszystko jak zwykle piękne, słowa, zdjęcia, Ty, ale jest tego tak cholernie mało, ech.
Postaram się następnym razem trochę mniej skromnie :) Dziś chciałam utrwalić miłe wspomnienie w kilku słowach, a mimo że obrazów u mnie ostatnio całe mnóstwo, to wszystkie są weselno-ślubnei jakoś mi tu nie pasują.
UsuńJeśli dawno nie byłaś w Sławie, możesz być teraz trochę zawiedziona - wydaje mi się, że poszła trochę w stronę Boszkowa (tzn. pizza, gyros przy deptaku, dyskoteka z łupanką przy plaży przez cały dzień itp.) Ale jest też parę miejsc, które wciąż zachowały swojego "ducha" - na pewno wiesz o sławnej (nota bene:D) smażalni ryb, mogę polecić też pierogarnię w samym rynku (zwłaszcza pierogi z jagodami i slodką śmietanką, szczerze polecam!)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł w Sławie to wycieczka rowerowa wokół jeziora - po drodze można znaleźć jagody;) Może masz jakieś swoje miejsca (również to spania), które mogłabyś polecić?
Kurcze pamiętam, że kiedyś na Twoim drugim blogu była taka notatka z wakacji w Sławie i chodziliście tam po linie z tego co pamiętam i takie to zrobiło na mnie takie wrażenie, że kupiłam slackline w tym roku gdy sobie o tym przypomniałam własnie z zamiarem zawiezienia go do Sławy:)! Także wiedz, że Twoje zdjęcia mogą mieć spory wpływ na ludzi;)
Pozdrawiam!
Aga
Jak pierogi to tylko u Pani Bożenki w Kuźnicy, te na rynku jadłam też, ale nie są aż tak dobre jak tamte :) Zazwyczaj nocowałam w Radzyniu pod namiotem w lesie przy obozie, później w ośrodku Igiełka i kilku okolicznych, ale to było bardzo dawno temu i pewnie już nawet nie istnieją. Teraz zatrzymamy się gdzieś w samej Sławie, ale w sumie nie wiemy jeszcze gdzie, coś znajdziemy juz na miejscu :)
UsuńOprócz smażalni pamiętam jeszcze przepyszne zapiekanki w Sławie, były w takim barze na powietrzu, przy którym stało dużo automatow do gier, niedaleko jakiejś dyskoteki i pensjonatu Słoneczko (?), ciekawe, czy jeszcze tam są :)
Piękne zdjęcia. Tych spełniających się marzeń zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńTo trzecie zdjęcie bajeczne:)
OdpowiedzUsuńświetne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
też przypomniały mi się obozy na które jeździłam... tylko po nich pewnie nie zostały juz żadne ślady, choć pewnie kiedyś spróbuję poszukać tych miejsc w środku lasu, gdzie stały namioty :) dobry pomysł, na taka podróż sentymentalną...
OdpowiedzUsuńz przyjemnością czytam i oglądam...treść dorównuje zdjęciom :) pięknie
OdpowiedzUsuńTa trawa wyszła cudownie:) nie mogę się napatrzeć na to zdjęcie normalnie. Gratuluje!
OdpowiedzUsuńOstatnie dwa tygodnie dały mi możliwość do odwiedzenia pewnego wpół dzikiego pomostu i wpatrywania się w tafle jeziora, przy okazji kopania pozostałości po dawnym pałacu ;) Czas, w którym cywilizacja ograniczona jest do minimum jest naprawdę dobrym czasem.
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam harcerką ani w niczym podobnym nie uczestniczyłam, dlatego gdy czytałam stare książki mojej mamy, gdzie były opisane róże kolonie, obozy, gry w podchody itd., strasznie zazdrościłam, że dawniej dzieci mogły brać w czymś takim udział :) Teraz to już nie jest to samo :)
OdpowiedzUsuńTak bardzo lubię grę zieleni na obu pierwszych (bo i pierwszym od końca) zdjęciach:)
OdpowiedzUsuńmarzę o tym samym co Ty :) a harcerką byłam 11 lat i był to zdecydowanie jeden z najpiękniejszych okresów w moim życiu :)
OdpowiedzUsuńTwoje słowa na śniadanie...nie marzę o niczym więcej...
OdpowiedzUsuńMieszkam w pobliżu jeziora Sławskiego. Koło 20km :) Ale o pierogach w Kuźnicy nic nie wiedziałam... może czas to zmienić i powinnam ich spróbować.
OdpowiedzUsuńUśmiechnęłam się, kiedy przeczytałam o jednym, jedynym życzeniu do spadającej gwiazdy... Jestem prawie pewna, że chodzi nam o to samo. Tylko ja wciąż czekam, choć już kilka razy wydawało mi się, że jest ono bliskie spełnienia. Podpisuję się pod prośbą o więcej zdjęć! Ta koronkowa delikatność baldachowych kwiatostanów na pierwszym mnie urzekła. (Drugie zdjęcie też jest urzekające, oczywiście! ;-)) Udanej podróży!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię,Piegusie!
OdpowiedzUsuń