Malarka
Dorastanie to ciągłe rozstania. Z marzeniami, ludźmi, beztroską. Nie będę pisała, że tak nie jest. Owszem, daje dużo swobody, możliwości podejmowania własnych decyzji, samodzielności. I co z tego. Nagle nuda staje się najbardziej pożądanym towarem, a odpowiedzialność przekleństwem. Zaciągamy dług w duszy i materii. Idziemy na kompromisy, za chleb rozdajemy po kawałku nasze sny. Drażni nas rzeczywistość, brzydzą politycy, przeraża przemoc i bieda. Nie ma sprawiedliwości. Klniemy, krzyczymy, trzaskamy drzwiami. Wymarzony dom staje się schronem, który ma nas odgraniczyć od całego zła tego czarno-białego świata.
I teraz najtrudniejsze. Wziąć paletę w swoje pokaleczone codziennością dłonie i zacząć dodawać kolory. Schron przemienić w dom, zaufać. Wyłączyć telewizor, wyjść na spacer. Do lasu i do ludzi. Z wiarą i sercem. Nauczyć się kochać bardziej. Doceniać i chwalić. Nie bać się odważnych decyzji, wybrać pracę i rozwój zamiast lenistwa. Znów uwierzyć w marzenia.
Dziś siedzę w swoim schronie i piszę te słowa z nadzieją, że trafią do mnie jak najszybciej. Bo są realne, tylko cholernie nieżyciowe.
---
W weekend było lepiej.
Wieczór u Madzi, Sajmona i małego Leona.
A gdy Leo poszedł spać...
Przełom soboty i niedzieli był wyjątkowo dziwnym i smutnym czasem. Po krótkiej nocy obudziłam się z potłuczoną głową i połamanymi myślami. Potrzebowałam dużej dawki dziecięcej nieświadomości, braku myślenia, zamrożenia wniosków i czystej radości.
Poszłam z mamą i siostrą na sanki.
59 komentarze
"Dorastanie to ciągłe rozstania", masz w 100% racje, niby to takie banalne, ale jednak nigdy tego w ten sposób nie odbierałam. Na widok szpinaku i babeczek aż ślinka pociekła :)
OdpowiedzUsuńWyjęłaś mi myśli z głowy i przelałaś na papier. Nic dodać nic ująć. Ale nic, trzeba się w sobie spiąć i malować:) I czerpać z tego tyle radości ile wlezie:)
OdpowiedzUsuńA zdjęcia przepiękne. Idę sobie na nie jeszcze popatrzeć:) Uwielbiam:)
niby zwykłe-niezwykłe zdjęcia zwykłego-niezwykłego wieczoru a jednak mają w sobie jakąś magię. Gratuluję umiejętności malowania obrazem i słowem. Meping na ostatnim zdjęciu mnie powalił :D
OdpowiedzUsuńAife,ależ jesteś podobna do Mamy!
OdpowiedzUsuńCo do Twoich przemyśleń - mam bardzo podobne. Kiedyś człowiek czekał,aż będzie dorosły i cały świat stanie przed nim otworem, a gdy się stanie przed tym światem, nagle okazuje się, że nie wiadomo, w którą stronę iść - bo przy okazji można ominąć tysiące możliwości, pomysłów, ludzi. W efekcie siedzi się i trzęsie ze strachu, bo jak tu wziąć odpowiedzialność za swoje życie, gdy szuka się po omacku,a pretensje można mieć tylko do siebie.
Więc regularnie obiecuję sobie, że wezmę się do kupy i ruszę z kopyta z własnym życiem ;)
Ania
Tak cudownie sączy się niesamowitość z Twego bloga! <3
OdpowiedzUsuńSłowa tak dokładnie, tak w punkt oddające to, co czuję w związku z niechcianą dorosłością, która się nie pyta, czy mam ochotę, czy jestem gotowa, tylko przylazła i jest.
OdpowiedzUsuńA ja wciąż nie umiem. Nie umiem być taka odpowiedzialna, dojrzała i rozsądna, jak na lata by przystało.
I może trochę nie chcę?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita <3
OdpowiedzUsuńUcieszyłabym się, gdyby Twój blog poszedł właśnie w kierunku relacjonowania Twojej magicznej codzienności. I ucieszyłam się też bardzo na widok siostry, już miałam o nią pytać ostatnio :) Szkrab z niej uroczy.
OdpowiedzUsuńMądrze ujęłaś co to dorastanie... Jestem w tym okresie, właśnie wychodzę z rozstania z najbliższym mi obok mamy człowiekiem, choć tak naprawdę nigdy nie wyjdę z tego całkowicie, a im dalej życie się toczy mam wrażenie że będę coraz dalej od powierzchni tego bagna... Aż w końcu prędzej czy później pójdziemy na dno, jak każdy.
OdpowiedzUsuńHuana, nie wydaje mi się, żebyśmy szli wszyscy na dno. Jesteś teraz w trudnym czasie, rozstania zawsze burzą lepsze postrzeganie rzeczywistości. Pojawi się jeszcze w Twoim życiu miłość, a ona wszystko zmienia.
UsuńWłączam bloga. Zasiadam ze kubkiem ciepłej herbaty. Czytam. "Dorastanie to ciągłe rozstania...". To co kotłuje się w mojej głowie od kilku dni, miesięcy, lat w końcu ktoś ubrał w słowa. Niby tak proste a uderzające z wielkim hukiem w moją głowę.
OdpowiedzUsuńJesteś uroczą osobą Anito.
Nina
O zwykłych rzeczach piszesz niezwykle, do tego z ogromną lekkością.
OdpowiedzUsuńCodzienność ubierasz w takie słowa, że nawet smutek jest piękny.
OdpowiedzUsuńAife Twoja Mama wygląda tak młodo... to naprawdę Twoja Mama? :)
OdpowiedzUsuńNotka bardzo prawdziwa...
Mama, mama :)
Usuńpiękne zdjęcia,mądry tekst. Moj synek też ma na imię Leon;)
OdpowiedzUsuńOj życiowe są te słowa. Gdy ma się takich ludzi obok, wszystko jest łatwiejsze :) Poza tym nie mogę uwierzyć, że mogłabyś być leniwa.
OdpowiedzUsuńAg, oj jestem czasami, niestety. Bardzo się wtedy nie lubię :)
UsuńTak cholernie się ciesze, że tu "wróciłaś". Że znowu mogę tak często kliknąć w okienko i przeczytać Twoje słowa.
OdpowiedzUsuńp.s To tak jakby wracać do pokrewnej duszy.
Dziękuję za powroty :)
Usuńmuffinki! ♥
OdpowiedzUsuńTo zdanie "Idziemy na kompromisy, za chleb rozdajemy po kawałku nasze sny" to mój strach przed dorosłością zamknięty w kilku słowach. Jeszcze dziś nie jestem w stanie się z tym uporać, nie chce się z tym pogodzić i zaakceptować tego strachu, ale czuję się o wiele lepiej gdy czytam drugą cześć Twojego tekstu i zdania: "wybrać pracę i rozwój zamiast lenistwa. Znów uwierzyć w marzenia." Dziękuję Ci za nie bo właśnie mi uświadomiły, że nie muszę biernie czekać, aż rozsypie mnie strach i może wcale nie jest jeszcze za późno aby uwierzyć, że jestem w stanie realizować własne marzenia i nie rozdawać snów. Dziękuję Ci za ten wpis i nadzieję z niego płynącą.
OdpowiedzUsuńWbrew pozorom to właśnie codzienność jest najbardziej magiczna, szczególnie jeśli uwieczni się ją na tak pięknych fotografiach, opatrzonych refleksyjnym komentarzem... Nie pozwólmy, żeby marzenia zostały przysypane zawiesistym kurzem szarej codzienności i zamiecione gdzieś w kąt.
OdpowiedzUsuńAife, Aife, Aife!
OdpowiedzUsuńJesteśmy w tym samym wieku, i świadomość, że nie jestem za stara na takie rozterki (no bo skoro Ty czujesz podobnie, to nie może być inaczej) bardzo uspokaja. Dziękuję, dziękuję z całego serca, że się dzielisz.
Myślę, że jeszcze wiele rozterek przed nami (przecież młode laski jesteśmy ;))
UsuńTrzymam kciuki za Twoje i moje dorastanie! Obym miała choć w połowie tyle szczęścia co Ty!
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia! Ściskam!
jakie słodkie dzieciaki ^^
OdpowiedzUsuńAnitko, po każdej burzy, wychodzi słońce. I każdą złą chwilę, która byłaby nie wiadomo jak długa, trzeba przeżyć z wiarą w sercu, że, gdy minie, wszystko będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńA dorosłość to jakiś żart - każdy z nas, jako dzieciak, pragnie być już dużym, dorosłym, jak mama, tata, starsza siostra, kuzyn... Ale im jesteśmy starsi, tym mniej się nam to wszystko uśmiecha. Dleczego więc tak bardzo, bardzo chcemy być dorośli?
Rocktechnika, tak jak ktoś powiedział:
Usuń"Spieszymy się do dojrzałości, a potem tęsknimy za dzieciństwem,
tracimy zdrowie by zdobyć pieniądze, a potem tracimy pieniądze by odzyskać zdrowie.
Żyjemy, jakbyśmy nigdy nie mieli umrzeć, a umieramy, jakbyśmy nigdy nie żyli."
Chyba zazdroszczę Ci życia.
OdpowiedzUsuńEkspiacja, myślę, że to życie wymagało kilku ryzykownych decyzji, ale i pracy nad samą sobą. To nie są same kolorowe poranki, ale jest dobre, nawet bardzo. Myślę, że każdy może sprawić, że jego życie będzie piękne, czasami potrzeba tylko więcej pracy.
UsuńBardzo Wam dziękuję, że tu wracacie i dzielicie się ze mną Waszymi wrażeniami, przemyśleniami. Naprawdę to doceniam.
OdpowiedzUsuńWyściskaj ode mnie Leona przy następnym spotkaniu ;) Miło widzieć Twoją codzienność.
OdpowiedzUsuńostatnie zdj taaakie pozytywne! tak, usmiechnelam sie od razu ;D pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAife kochana, post i zdjęcia, jak zwykle cudowne, a ja mam jeszcze takie pytanie- powiedz mi proszę z czego robisz swoją piękną biżuterię do MMM? na fb wklejałaś też zdjęcia takiej biżuterii robionej z jakiejś gliny...?
OdpowiedzUsuńBiżuteria jest robiona z miec ze w formie glinki Art Clay.
UsuńOszczędziłabyś tego chwalenia, jak to Ci świetnie szło na lodowisku...
OdpowiedzUsuńNiestety sie nawet nie wywrocilam, ale żeby cię pocieszyć dodam, ze mnie łyżwy obtarły :)
UsuńZerowe pocieszenie, o czym dobrze wiesz. :)
UsuńSzczerze mówiąc to nie wiem, bo nie rozumiem intencji takich komentarzy i chyba nie chcę ich rozumieć :)
UsuńAife, myślę, że jesteś zbyt inteligentną osobą, żeby nie wiedzieć, o co tej osobie chodzi. Anonimowego poraziło to chwalenie, jaki masz talent, wspaniałych ludzi w okół Ciebie, które czasem trochę razi na Twoim blogu.
UsuńNiestety blogerzy każdy mniej pozytywny komentarz odbierają dziś jako hejterstwo, co prowadzi w jakimś sensie do tego, że brak zachwytu jest od razu wredną, zmyśloną specjalnie, żeby komuś dokopać opinią.
Zrozumienia nikt od Ciebie nie wymaga, bo zapewne trudniej byłoby Ci w Twoim świecie.
Estera, mnie po prostu rozbawilo stwierdzenie, ze moje "radzilam sobie całkiem nieźle" zostało uznane za przechwalcze a do tego Ty napisalaś, ze poraziło to jaki mam talent :) Bez przesady. A co do hejterstwa, to w życiu spotkałam się z ciężkimi przypadkami i naprawdę jestem na nie dość znieczulona, gdyby ten komentarz mnie obrazał, po prostu bym go nie opublikowała, a tak - wydał mi sie zabawny, więc podzielilam się tą radością z innymi :)
UsuńW takim razie, co to jest, jeśli nie 'przechwalacze'?
UsuńNie mam zamiaru tłumaczyć tak banalnych spraw, każdy niech rozumie co chce, mnie to rozbawiło, innych może nawet oburzyć. Nie będę ciągnęła dalej tego tematu, bo to szukanie dziury w całym. Rozumiem jednak, że niektórzy tak wolą spędzać swój czas wolny, ja tam idę na spacer :)
UsuńAleż Twoja siostra urosła! Pamiętam, jak wrzucałaś zdjęcia wielkookiego bobasa a tu już taka duża dziewczynka... Wszystkie dorastamy, kochana. Dla mnie dorastanie czy dorosłość (poza tym, że świat niestety nie wydaje się już tak magiczny jak w dzieciństwie) przyniosły wolność podejmowania własnych decyzji. Pamiętam, że jako dziecko czy nastolatka czułam się strasznie stłamszona, mimo że rodzice nie traktowali mnie jakoś specjalnie surowo. Dopiero po "wyfrunięciu" z gniazda rozwinęłam skrzydła i chyba teraz kocham rodziców jeszcze bardziej.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony dopada nas odpowiedzialność, ale z drugiej zyskujemy możliwość kształtowania siebie i budowania swojego życia po swojemu.
Trzymaj się cieplutko,
K.
Może uchylisz rąbka tajemnicy (a może to żadna tajemnica) jakiego obiektywu używasz do robienia tak pięknych zdjęć...?:)
OdpowiedzUsuńZdjęcia z tego posta były robione 50 1.4 i 85 1.8.
UsuńNie aparat robi (piękne) zdjęcia, tylko człowiek :)
Usuńod momentu "i teraz najtrudniejsze" wiem dokładnie o co Ci chodzi, z każdym słowem. zaufać. wyjść. odważnie. bez patrzenia wstecz. wybrać pracę i rozwój. Aifie, jak to możliwe, że niby jesteśmy inni, a tacy sami? przeczytałam gdzieś, że wszyscy jesteśmy czyimś powtórzeniem. i bardzo się z tym zgadzam. bo głęboko w duszy tkwią w nas te same korzenie. dobre korzenie:). Baś
OdpowiedzUsuńKiedyś rozmawiałam na ten temat z Villkiem i rownież sie z ta teoria zgadzamy :)
UsuńTwoja mama naturalnie tez jest ruda?
OdpowiedzUsuńNie, kolorystykę mam bardziej po tacie :)
UsuńCudny ten mały mężczyzna :)
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś.. Czuję bardzo podobnie...
OdpowiedzUsuńHahahaha, "łyżwy mnie obtarły", gratuluję riposty, ależ się uśmiechnęłam z rana ;) Zgrabne i celne, choć nie chamskie.
OdpowiedzUsuń(być może ta osoba, która to pisała, nie może z jakiegoś powodu jeździć na łyżwach, tylko tak powód jestem w stanie sobie wyobrazić, choć też nie bardzo rozumiem sens komentarza... chyba że Ty w istocie "dobrze wiesz", w czym rzecz)
Pozdrawiam bardzo, dzięki za kawałek magii na dzień dobry, niech to będzie pogodny dzień! :)
Szczerze mówiąc ja nie zauważam nic szczególnego w rej 'ripoście'.
UsuńOby mały Leon nie miał przerąbane w szkole z powodu swojego imienia...
OdpowiedzUsuńostatnie zdjęcie fenomenalne. Uśmiech dziecka, najpiękniejsze co może być.
OdpowiedzUsuń